-"Kiedy odbierzemy rzeczy z lotniska?"- przerwałam ich pogawędkę.
-"Walizki są w przedpokoju"- odpowiedział tato, po czym powrócił do rozmowy z mamą.
Pospiesznie skończyłam płatki, zalałam kawę i poleciałam do przedpokoju. Walizki rzeczywiście już tam stały. Silnym ruchem wyciągnęłam z dna moją, druga stała na wierzchu. Niesprawnie wtargałam dwie wypchane torby na górę, następnie do pokoju, po czym zaczęłam je rozpakowywać.
-"Kawa."- mama weszła do pokoju i powiedziała stawiając na biurku kawę, o której zapomniałam.
-"Dzięki!"- uśmiechnęłam się.
Rozpakowywałam rzeczy robiąc porządek z różnymi rzeczami o których całkiem zapomniałam. Zajęło mi to całe południe. Kiedy wyciągałam ostatnią rzecz z dna dużej walizki, zerknęłam na zegarek.
-"15!?"- zdumiona tą porą wypowiedziałam to na głos. Wypchałam torby na korytarz przed drzwiami swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Usłyszałam tylko, jak brat który po wczorajszej imprezie dopiero niedawno wstał, wciąga swoje rzeczy po schodach. Usiadłam przy biurku i wypijając resztkę zimnej kawy włączyłam laptopa stojącego na biurku. W tej chwili mama znowu weszła do mojego pokoju.
-"Zobacz co było w mojej walizce."- zaczęła przejęta, po czym zamknęła za sobą drzwi. W rękach trzymała przepiękne, białe i bardzo długie zasłony, które wisiały kiedyś w jej sypialni. Zaczęła przykładać je do moich okien. W sumie wyglądały bardzo ładnie i pasowały.
-"Przecież mamy automatyczne rolety..."-powiedziałam nie chcąc być niemiła, ale byłam ciekawa sensu zakładania tych zasłon.
-"Nie chcesz ich?"- zapytała neutralnie
-"Chcę, chcę"- nie chciałam, zepsuć jej dobrego humoru. 15 minut później zasłony wisiały w moich ogromnych białych oknach. Wyglądały ładnie.Znów umówiłam się z Bradem na wieczór.
-"Wychodzę"- krzyknęłam, po czym zatrzasnęłam za sobą drzwi.
weszłam do windy, za minutę byłam przed budynkiem. Rzeczywiście czekał, jakiś elegancki, bo ubrał jeansy i czarną koszulę, na głowie oczywiście nie mogło zabraknąć fullcapa, tym razem z La. Przywitał mnie lekkim pocałunkiem w usta, a zza pleców wyciągnął bukiet róż.
-"wszystko OK?"- palnęłam głupio, ale byłam zbyt zaskoczona tymi wszystkimi niby drobiazgami, bo pocałunek, koszula, kwiaty. Ale kiedy wszystkie się skumulowały, dziwne byłoby czuć się swobodnie, bez podejrzenia, że coś jest nie tak.
-"jak najbardziej"- zaśmiał się po czym ruszyliśmy idąc ramie w ramie wzdłuż chodnika w dół, bo ze względów położenia Wiednia, o czym już wspominałam teren był zróżnicowany. Raz szło się w dół raz pod górę. Wsiedliśmy w tramwaj i za chwilę byliśmy w rynku. Rozmawialiśmy o nadchodzącym wyjeździe, który miał być objazdówką wokół Paryża, włącznie z nim. Oboje wiedzieliśmy, że kierujemy się do naszej ulubionej pizzerii. Wieczór zleciał w oka mgnieniu, zresztą jak większość czasu który spędzałam z Bradem. Najgorsze było to, że w moich oczach wciąż tkwił pocałunek na moim tarasie, o którym on wyglądał jakby zapomniał. Ponadto, te słowa które przed nim wtedy wypowiedział... Dziwne było to, że nic się nie zmieniło odkąd to powiedział. Chociaż w sumie i ja, nie dążyłam do żadnych zmian, a stało się to już stosunkowo dawno. Z Bradem wcale się nie kłóciliśmy, świetnie się dogadywaliśmy. Oboje potrafiliśmy iść na kompromis. Nadeszła późna pora, Brad odprowadził mnie pod dom. Byłam pewna, że wiem o czym w tym momencie myślał Brad, kiedy tak staliśmy pod budynkiem. "Jak się pożegnać". Samą mnie to nurtowało. W końcu nie wytrzymałam napięcia tej sytuacji i przejęłam inicjatywę. Zbliżyłam się do niego i szybko zetknęłam swoje wargi z jego. Całowaliśmy się kilka minut, a kiedy już zmierzałam w stronę furtki usłyszałam
-"Alex?"- na te słowa odwróciłam się i patrząc na niego otworzyłam szerzej oczy na znak, że usłyszałam -"Bardzo mi na Tobie zależy"- powiedział patrząc mi wciąż w oczy. Poczułam się jakby ktoś ściskał mi gardło i nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, ale Brad chyba to widział, dlatego ciągnął dalej
-"Nie chciałabyś być ze mną?"- ręce mi się trzęsły, a moje policzki stały się gorące.
-"Bardzo bym chciała"- udało mi się z siebie wydusić i wtedy Brad znów mnie pocałował.