poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 6

           Wstałam w dobrym humorze. "Nareszcie weekend" było moją pierwszą myślą. Narzuciłam na siebie luźny granatowy sweter z białymi gwiazdkami, który dostałam od taty w zeszłym miesiącu. Dziś przyleciały ostatnie rzeczy ze starego domu w Stanach, co mnie bardzo cieszyło bo w walizkach znajdowały się moje ulubione kosmetyki, pełno butów, ciuchy, longboard, deska i mnóstwo innych rzeczy. Zeszłam na dół. Tom jeszcze spał za to rodzice siedzieli w kuchni oglądając jakieś meble sypialniane na laptopie. Podeszłam do czajnika, aby wstawić wodę na poranne cappuccino. Zalałam płatki mlekiem i usiadłam na przeciwko rodziców. Jedząc zimne płatki przyglądałam się ich zachowaniu. Wydawali się jakby we wszystkim mieli to samo zdanie, jakby oboje chcieli tego samego i nigdy się nie sprzeciwiali zdaniu drugiego.
-"Kiedy odbierzemy rzeczy z lotniska?"- przerwałam ich pogawędkę.
-"Walizki są w przedpokoju"- odpowiedział tato, po czym powrócił do rozmowy z mamą.
Pospiesznie skończyłam płatki, zalałam kawę i poleciałam do przedpokoju. Walizki rzeczywiście już tam stały. Silnym ruchem wyciągnęłam z dna moją, druga stała na wierzchu. Niesprawnie wtargałam dwie wypchane torby na górę, następnie do pokoju, po czym zaczęłam je rozpakowywać.
         -"Kawa."- mama weszła do pokoju i powiedziała stawiając na biurku kawę, o której zapomniałam.
-"Dzięki!"- uśmiechnęłam się.
Rozpakowywałam rzeczy robiąc porządek z różnymi rzeczami o których całkiem zapomniałam. Zajęło mi to całe południe. Kiedy wyciągałam ostatnią rzecz z dna dużej walizki, zerknęłam na zegarek.
-"15!?"- zdumiona tą porą wypowiedziałam to na głos. Wypchałam torby na korytarz przed drzwiami swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Usłyszałam tylko, jak brat który po wczorajszej imprezie dopiero niedawno wstał, wciąga swoje rzeczy po schodach. Usiadłam przy biurku i wypijając resztkę zimnej kawy włączyłam laptopa stojącego na biurku. W tej chwili mama znowu weszła do mojego pokoju.
-"Zobacz co było w mojej walizce."- zaczęła przejęta, po czym zamknęła za sobą drzwi. W rękach trzymała przepiękne, białe i bardzo długie zasłony, które wisiały kiedyś w jej sypialni. Zaczęła przykładać je do moich okien. W sumie wyglądały bardzo ładnie i pasowały.
-"Przecież mamy automatyczne rolety..."-powiedziałam nie chcąc być niemiła, ale byłam ciekawa sensu zakładania tych zasłon.
-"Nie chcesz ich?"- zapytała neutralnie
-"Chcę, chcę"- nie chciałam, zepsuć jej dobrego humoru. 15 minut później zasłony wisiały w moich ogromnych białych oknach. Wyglądały ładnie.Znów umówiłam się z Bradem na wieczór.
         Kiedy wybiła 18.00 zaczęłam się zbierać. Wzięłam prysznic. Jak zwykle na wieczory zrobiłam lekko ostrzejszy makijaż. Ubrałam standardowo obcisłe jeansy a na górę prześwitującą koszulę z kołnierzykiem ze złotymi ćwiekami. Dostałam smsa, że Brad czeka na dole, co mnie zdziwiło, bo myślałam że jak zwykle spotkamy się w rynku. Wsunęłam białe vansy i poprawiłam włosy w lustrze w przedpokoju.
-"Wychodzę"- krzyknęłam, po czym zatrzasnęłam za sobą drzwi.
weszłam do windy, za minutę byłam przed budynkiem. Rzeczywiście czekał, jakiś elegancki, bo ubrał jeansy i czarną koszulę, na głowie oczywiście nie mogło zabraknąć fullcapa, tym razem z La. Przywitał mnie lekkim pocałunkiem w usta, a zza pleców wyciągnął bukiet róż.
-"wszystko OK?"- palnęłam głupio, ale byłam zbyt zaskoczona tymi wszystkimi niby drobiazgami, bo pocałunek, koszula, kwiaty. Ale kiedy wszystkie się skumulowały, dziwne byłoby czuć się swobodnie, bez podejrzenia, że coś jest nie tak.
-"jak najbardziej"- zaśmiał się po czym ruszyliśmy idąc ramie w ramie wzdłuż chodnika w dół, bo ze względów położenia Wiednia, o czym już wspominałam teren był zróżnicowany. Raz szło się w dół raz pod górę. Wsiedliśmy w tramwaj i za chwilę byliśmy w rynku. Rozmawialiśmy o nadchodzącym wyjeździe, który miał być objazdówką wokół Paryża, włącznie z nim. Oboje wiedzieliśmy, że kierujemy się do naszej ulubionej pizzerii. Wieczór zleciał w oka mgnieniu, zresztą jak większość czasu który spędzałam z Bradem. Najgorsze było to, że w moich oczach wciąż tkwił pocałunek na moim tarasie, o którym on wyglądał jakby zapomniał. Ponadto, te słowa które przed nim wtedy wypowiedział... Dziwne było to, że nic się nie zmieniło odkąd to powiedział. Chociaż w sumie i ja, nie dążyłam do żadnych zmian, a stało się to już stosunkowo dawno. Z Bradem wcale się nie kłóciliśmy, świetnie się dogadywaliśmy. Oboje potrafiliśmy iść na kompromis. Nadeszła późna pora, Brad odprowadził mnie pod dom. Byłam pewna, że wiem o czym w tym momencie myślał Brad, kiedy tak staliśmy pod budynkiem. "Jak się pożegnać". Samą mnie to nurtowało. W końcu nie wytrzymałam napięcia tej sytuacji i przejęłam inicjatywę. Zbliżyłam się do niego i szybko zetknęłam swoje wargi z jego. Całowaliśmy się kilka minut, a kiedy już zmierzałam w stronę furtki usłyszałam
-"Alex?"- na te słowa odwróciłam się i patrząc na niego otworzyłam szerzej oczy na znak, że usłyszałam        -"Bardzo mi na Tobie zależy"- powiedział patrząc mi wciąż w oczy. Poczułam się jakby ktoś ściskał mi gardło i nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, ale Brad chyba to widział, dlatego ciągnął dalej
-"Nie chciałabyś być ze mną?"- ręce mi się trzęsły, a moje policzki stały się gorące.
-"Bardzo bym chciała"- udało mi się z siebie wydusić i wtedy Brad znów mnie pocałował.

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 5

         Tak zleciał miesiąc. Cholernie podobało mi się nowe życie, w którym wszystko zmieniło się na lepsze. Zaprzyjaźniłam się z Jessicą. Często spotykałam się z Mayą. Poznałam pełno ze szkoły ludzi na urodzinach Yitiana. Można powiedzieć, że stawałam się dość popularna.
Z Bradem miałam tak świetny kontakt. Wydawałoby się, że znamy się od dzieciństwa, że wiem już o nim wszystko, a on wie wszystko o mnie. Do tego "potwornie" mi się podobał i wydawało mi się, że ja też podobam się jemu. Jessica nie miała nic przeciwko kontaktu mojego i Brada, ale widać było ogromny dystans między nimi. Nocami pisaliśmy na czacie, albo rozmawialiśmy na skypie. Nawet rodzice go polubili.
         Dziś również do mnie przyszedł. Przywitał mnie lekkim uściskiem, jak codziennie od jakiegoś czasu. Zaczęliśmy rozmawiać, jak zwykle- o wszystkim i niczym, śmialiśmy się, żartowaliśmy.
Wyszliśmy na taras żeby zapalić. Wyciągnęłam moje ulubione papierosy- wiśniowe Black Devil'e, a on jak zwykle swoje czerwone Marlboro. Było już ciemno na dworze.
-Kocham Cię- powiedział jakoś niepoważnie, po czym kolejny raz się zaciągnął nie przestając patrzeć mi w oczy. Stanęłam jak wryta. Często w żartach to od niego słyszałam, jednak teraz widziałam że to nie żart.
Wiedziałam, że jestem w nim zakochana już od miesiąca, ale myślałam że on traktuje mnie zupełnie jak przyjaciółkę.
-Ja Ciebie też- odpowiedziałam zupełnie poważnie, jednak trochę bardziej niż on świadoma znaczenia słów, które wypowiedział niż on sam. Od zawsze te słowa miały dla mnie ogromną wartość i nigdy nie "rzucałam ich na wiatr". Wtedy zauważyłam, że Brad skończył papierosa. Rzucił go na ziemie przydeptując. Robiłam to samo, patrząc w dół. Wtedy poczułam jego chłodną dłoń, na moim rozpalonym policzku. Uniosłam głowę żeby spojrzeć mu w oczy, co było bardzo trudne, bo jego wzrok był niezmiernie przenikliwy. Wtedy przyciągnął mnie szybkim ruchem do siebie i zaczął całować. To było najlepsze parę minut odkąd tu przyjechałam. Kiedy minęły, weszliśmy do pokoju. Było już późno, więc zaczął się zbierać. Jakoś mało wtedy rozmawialiśmy.
-No.. To będę już leciał- przerwał tą dziwną ciszę
-Ok. Będziesz na czacie?
-Tak- uścisnął mnie zwyczajnie
-Pa!
-Pa- wyszedł
Pół godziny później napisał.

Rozdział 4

          -"Nic nie szkodzi, chyba mama się kąpie, więc skorzystaj z mojej łazienki"- wskazałam jedną ręką w drugiem trzymałam właśnie obcięta przed sekundą z nowej bluzki metkę.
-"Nie, spoko poczekam aż się zwolni"- odpowiedział jakoś nieśmiało i wtedy zwróciłam uwagę na jego przenikliwy męski głos, a po plecach przeszły mi ciarki
-"Nie przesadzaj, właź"- zachęciłam śmiało z uśmiechem na twarzy.
Brad wszedł do łazienki. W ciągu dwóch minut zdążyłam ogarnąć rzeczy, którymi właśnie się zajmowałam i usiąść na łóżku z magazynem 'glamour' w ręku. Wtedy wyszedł z łazienki.
-"Dzięki"- powiedział zmierzając ku drzwiom.
-"Spoko. A co robicie?"- powiedziałam pierwsze co przyszło mi na myśl, aby nawiązać z Bradem jakiś kontakt wzrokowy.
-"Gramy na xboxie ale w sumie to jestem strasznie znudzony"- odpowiedział opierając się o futrynę -"W ogóle to jestem Brad"
-"A ja Alex"- odparłam wyciągając dłoń do chłopaka mimo, że stał na drugim końcu pokoju.
-"A Ty co robisz?"- ten podszedł i podał mi dłoń ciągnąc rozmowę.
-"W sumie to nic szczególnego, zamierzałam poczytać gazetę, bo nie mam nic lepszego do roboty"- na te słowa uśmiechnął się spod oka.
Nasza rozmowa zaczęła się ciągnąć. Brad usiadł na biało czarnym krześle biurowym, które stało przy biurku. Zaczęliśmy rozmawiać o szkole, zainteresowaniach. Wydawało mi się, że znamy się od lat. Mieliśmy tyle wspólnych tematów. Nagle ktoś zapukał do pokoju.
-"Proszę"- krzyknęłam machinalnie. Wtedy do pokoju zwaliło mi się 5 kolegów Toma szukających Brada.
-"Myśleliśmy że cię wciągnęło"- zwrócili się do niego z żartem śmiejąc się przy tym i potwornie hałasując.
-"Trochę się zagadaliśmy"- wytłumaczył się Brad wstając i idąc do drzwi. Wyszedł ostatni, a zamykając drzwi dodał tylko "Do jutra". Te dwa słowa strasznie mnie ucieszyły. Zerknęłam na zegarek w rogu monitora. 21.00?! Wykąpałam się i włączyłam "Uprowadzona 2" na komputerze. Oglądnęłam część filmu i nie wiedząc kiedy zasnęłam w trakcie.
          Obudziła mnie mama. Wyjątkowo chętnie mi się wstało. Dziś piątek. Ubrałam się zwyczajnie, jak zwykle. Ciemne jeansy, koszulka z motywem galaxy zamówiona na blackmilkclothing i czarne conversy. Słońce świeciło w szyby niemiłosiernie, więc po zrobieniu lekkiego makijażu narzuciłam tył na przód na głowę czarnego fullcup'a z chicago bulls. Pospiesznie zjadłam śniadanie. Docinki Toma na temat wczorajszych rozmów z Bradem wlatywały mi jednym uchem a wylatywały drugim. Śpieszyłam się do szkoły, na spotkanie z Bradem i nie miałam ochoty na poranne rozmowy z mamą. Wsadziłam słuchawki do uszu włączając nowe utwory Eminema i jechałam obserwując co się dzieje na ulicach za oknem.
W szkole czułam się już bardzo swobodnie. Przy bramie spotkałam się z Jessicą, której opowiedziałam o wczorajszym dniu. Ona opowiedziała mi o swoim. W progu klasy przywitał mnie w świetnym humorze Brad. Usiedliśmy razem. Przegadaliśmy wszystkie lekcje, zjedliśmy razem lunch. Aż w końcu padło:
-"Wpadniesz dzisiaj do mnie?"- nie mam pojęcia czemu zadałam pierwsza to pytanie. Dopiero po chwili zrozumiałam co powiedziałam. Brad bezwarunkowo uśmiechnął się "cwaniacko".
-"Jasne"- odpowiedział krótko
Lekcje się skończyły, wróciłam do domu. Pouczyłam się na sprawdzian z historii i przyszedł. Przegadaliśmy 4 godziny, nie wiedząc kiedy tak szybko zleciały. Na jutro też się umówiliśmy.

Rozdział 3

          Kolejny dzień zaczął się jak poprzedni. Ubrałam jasne jeansy, jasną koszulkę, jeansową kamizelkę z river island i wsunęłam znoszone turkusowe vansy. Wczoraj zapomniałam się spakować, więc niedbale wrzuciłam do granatowego plecaka mały piórnik, segregator i dwie książki (chemistry i physic). Zeszłam na dół, brat przeglądał kolejne wydanie sportowego magazynu jedząc kanapkę. Ja do naturalnego jogurtu wsypałam musli i usiadłam na hokerze obok niego.
          -"I jak w szkole?"- zagadałam
-"Dobrze..."-odpowiedział omijająco, ale zaraz dodał -"W sumie wolę towarzystwo z liceum, poznałem kilka   chłopaków, wpadną wieczorem"
-"Chłopaków z liceum? Nie wolałbyś poznać więcej ludzi ze swojego rocznika?"
-"Skończyliście śniadanie?"- rozmowę przerwała gotowa do wyjścia mama, która otrzymała pozytywną odpowiedź z firmy, w której dziś rozpoczynała etat.
Pospiesznie dokończyłam musli.
-"Pojedziemy dzisiaj po szkole na zakupy?"- Zapytałam mamy, myśląc o nowych trampkach i kilku topach
-"Jasne, że tak"- odpowiedziała bez zastanowienia mama, która najwyraźniej miała nadzieję na poprawienie się naszych relacji. Mieszając w Californii nasze kontakty były bardzo słabe, zarówno z nią jak i z ojcem, ponieważ byli tak zapracowani, że czasem nie rozmawialiśmy tygodniami. Nie mieli pojęcia o imprezach Toma (mojego brata) na których palili z kolegami marihuanę, ani o moich wyjściach. Tu miało się to zmienić.
-"Super"- zakończyłam odstawiając miskę do zmywarki.
          W szkole dzień zaczął się podobnie. Podeszłam do szafki aby wyciągnąć wsadzoną tam wczoraj książkę do angielskiego, po czym ją zamknęłam.
-"Nie zjadłaś z nami wczoraj lunchu"- odwróciłam się, upewniając się, że to Yitian, który zaczynał być moim skojarzeniem zaskakujących przywitań.
-"Cześć"- odpowiedziałam z uśmiechem, co było zapewne sugestią, że wolę standardowe przywitania -"W ogóle nie jadłam wczoraj lunchu. Dzisiaj przyjdę"
-"Trzymam cię za słowo"- Odpowiedział odchodząc, gdyż zobaczył nadchodzącą paczkę swoich przyjaciół
Na szczęście niedługo trwały moje namysły co ze sobą zrobić, bo zadzwonił dzwonek na angielski. Udałam się do sali.
-"Hej!"- wyskoczyła Jess witając mnie uściskiem, chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do ławki, w której już wiedziałam, że będziemy siedzieć. Usiadłyśmy i po chwili nauczyciel był w klasie.
Sytuacja się odwróciła. To ja dziś przyglądałam się Bradowi, który dziwnie obojętnie omijał mnie wzrokiem. Nie mogłam go rozgryźć.
Lekcje do lunchu zleciały szybko. Razem z Jessicą zjadłyśmy obiad pośród przyjaciół Yitiana. Prawie wszyscy byli tam azjatami i wydawali się bardzo w porządku. Szczególnie Maya, która siedziała obok mnie chwaląc mój strój. Sama była ubrana bardzo ładnie. Była chinką, a na sobie miała ciemne obcisłe jeansy, czerwone nike blazer, jasną bluzkę z jakimś napisem, któremu się nie przyglądnęłam i czerwoną bluzę z białymi wstawkami. Miała bardzo długie, grube, proste włosy spięte w kuca na czubku głowy.
Rozglądnęłam się i zauważyłam, że przy okrągłym stoliku na drugim końcu pomieszczenia siedział Tom z kolegami, a wśród nich... Brad. Po części mnie to ucieszyło i miałam cichą nadzieję, że to on jest jednym z zaproszonych kolegów do nas dziś wieczorem.
Po szkole pojechałam z mamą na obiecane zakupy i kupiłam sobie kilka nowych ubrań, czarne conversy i trochę nowych kosmetyków. Dużo rozmawiałam z mamą w międzyczasie, z czego była wyraźnie zadowolona. Wróciłyśmy około 17.00. U brata w pokoju było bardzo głośno. Byłam ciekawa czy on tam jest, jednak głupio było mi wchodzić. Weszłam do swojego pokoju. Z bratem miałam wspólny taras, więc widziałam co jakiś czas przechodzących obok okien chłopaków. Zajęłam się rozpakowywaniem zakupów. Nagle bez pukania otworzyły się drzwi od mojego pokoju.
-"O boże, przepraszam. Jak widać dostałem zły opis gdzie znajduje się toaleta"- zaczął tłumaczyć się Brad.

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 2

           Lekcja się skończyła i zniknął gdzieś w tłumie korytarza. Nie wiedziałam kim jest ten chłopak ale bardzo mi się spodobał. Na informatyce pracowaliśmy parami, więc poznałam Jessicę. Śliczna blondynka, ładnie ubrana. Umówiłyśmy się na wieczór na zakupy w centrum. Widziałam  w niej moją przyszłą przyjaciółkę, bo miałyśmy wiele wspólnych tematów. Na pozostałych lekcjach siadałyśmy już obok siebie. W końcu zapytałam ją o tajemniczego chłopaka. Świetnie się składało, bo dobrze go znała. Kiedyś nawet byli ze sobą ale im nie wyszło, a teraz nie utrzymują już nawet kontaktu. Nie chciałam też od razu wypytywać o niego, a sama niewiele mi o nim powiedziała. Tyle tylko, że ma na imię Brad.
           Ze szkoły wyszłyśmy razem, rozdzieliłyśmy się przy aucie mamy, która już na mnie czekała. Ciepło pożegnała mnie uściskiem
-"To widzimy się o 17.00"- dodała, po czym odeszła.
Ucieszona mama usłyszała słowa Jessici
-"Widzę, że się zaklimatyzowałaś"- zaczęła odjeżdżając
-"Tylko ją poznałam. No i Yitiana"
-"Jakiś miły chłopak?"
-"No miły, ale gadaliśmy tylko chwilę bo nie jest w mojej klasie"
Zakończyłam rozmowę włączając "Figure 8" Ellie Goulding w radiu samochodowym. Po wejściu do domu, od razu pobiegłam do pokoju. Włączyłam komputer, a na fb miałam już zaproszenie od Jessici. Znalazłam Brada w jej znajomych. Wyglądał na popularnego, miał pełno znajomych i często dodawał coś na swoim profilu. Oglądnęłam jego zdjęcia utwierdzają tym przekonanie o jego nieziemskiej urodzie. Miał włosy o odcieniu ciemnego blondu i jasno niebieskie oczy. W tym samym momencie wyświetliło mi się zaproszenie do znajomych. Patrzę- Brad! Skąd znał moje imię? Przyjęłam. Była już 16.00, więc wstałam do łazienki i zaczęłam się trochę mocniej malować niż rano do szkoły. Narzuciłam kurtkę jeansową i wyszłam. Mama podwiozła mnie do miasta. Spędziłam miły wieczór w pubie z Jess. Opowiedziała mi trochę o sobie i o ludziach z nowej klasy. Dawno się tak nie uśmiałam.
Wróciłam o 22.00, jutro w końcu znów do szkoły. Wzięłam prysznic i weszłam do łóżka. Szybko zasnęłam.

Rozdział 1

          Przyzwyczaiłam się już do ciągłych przeprowadzek. Mimo to strasznie cieszyłam się, że zamieszkam w Wiedniu.Okolica była śliczna. Nie mówię już o nowym, dwupiętrowym mieszkaniu. To przez pracę taty te ciągłe przeprowadzki, ale tu mieliśmy zostać na długo. 
          Bardzo mi się tu podobało. Okolica była taka schludna, czysta. Same piękne domy z przepięknymi ogrodami. Nie mieszkaliśmy w samym centrum, bo tego nawet bym nie chciała, ale miałam blisko do szkoły. Centrum Wiednia położone jest nisko, a jego obrzeża wyżej, bo jest tu górzysty teren, dlatego idąc ulicą naokoło były piękne widoki, nie wspominając już o widokach z okien w domu.
          Rozpakowałam się szybko. Najbardziej cieszyłam się z własnej łazienki. Wreszcie nie będę czekać aż brat skończy, żeby móc szykować się rano do szkoły. Mój pokój miał jasno kremowe ściany, a na całej jednej ścianie były białe okna sięgające aż do ziemi. W jednym roku, niedbale ustawione na skos stało duże łóżko z czarnymi ramami, na łóżku leżał mój mały piesek. Stały też białe wieszaki a na nich moje ubrania. Stało biórko, komoda a na niej kosmetyki. W domu panowała miła atmosfera, bo wszystkim się tu podobało. Nie miałam ochoty nigdzie dzisiaj wychodzić. Jutro nowy dzień szkoły, więc postanowiłam się przygotować.
           Wstałam o 7.00, bo do szkoły woziła nas mama. Szybko się wyszykowałam. Ubrałam jeansy i luźny biały krótki top na ramiączkach. Wyprostowałam moje długie brązowe włosy sięgające już prawie do pasa. Na dworze było bardzo ciepło. Luźny plecak leżał gotowy przy białych drzwiach w pokoju, chwyciłam go i zeszłam na dół. Ze względu na masę dużych białych okien, w domu było pięknie jasno. Prawie cały dom był biały i przestrzenny. Mama, elegancko ubrana szła dzisiaj na rozmowę kwalifikacyjną więc była wyraźnie podekscytowana. Zjadłam uszykowaną przez nią sałatkę popijając sokiem pomarańczowym i wyszliśmy. Na dworze była piękna pogoda. Wsiadłam z przodu do auta w podziemnym garażu i wyjechaliśmy. Do szkoły jechaliśmy zaledwie 5 minut. 
-"Narka"- krzyknęłam z uśmiechem na twarzy do młodszego o dwa lata brata. Chodził on dopiero do drugiej klas gimnazjum. Dla mnie był to dzień szczególny- zaczynałam tu pierwszą klasę liceum.
Mimo to, wszyscy się już tu znali. Zauważyłam to po tym, że wszyscy stali w grupkach i przed szkołą i wewnątrz, na korytarzu. Weszłam do sekretariatu. Panował tu straszny tłok. Stanęłam za ladą i przedstawiłam się. Otrzymałam rozkład zajęć, spis wymaganych przedmiotów, regulamin i kluczyk do nowej szafki z numerem. Numer 1954... 
-"To się naszukasz"- usłyszałam.
Odrazu się odwróciłam. Stał za mną chłopak. Był chyba azjatą.
-"Jestem Yitian"- ciągnął
-"Alex"- odpowiedziałam wyciągając dłoń, drugą ręką podtrzymując plik otrzymanych dokumentów
-"Pokażę ci, gdzie masz szafkę. Jestem tu trochę bardziej obeznany"- puścił mi oczko i zaczął prowadzić
-"W której jesteś w klasie?"- zapytałam bezsensownie bo odpowiedź niespecjalnie mnie interesowała
-"Druga, więc możesz jedynie jeść lunch w mojej paczce, przedstawię cię"- uśmiechnął się
-"Ok"- odpowiedziałam i wtedy doszliśmy już do szafki
-"To tutaj"- powiedział równo z rozbrzmiewającym dźwiękiem dzwonka na lekcje
Odwróciłam się na chwilę, aby włożyć kilka rzeczy do szafki, po czym ją zamknęłam. Yitiana już nie było obok, ulotnił się gdzieś. Wydawał się dosyć miły, ale to nie mój typ, po za tym był jakiś dziwnie śmiały. Spojrzałam na rozkład zajęć i numer sali. Naszczęście stałam tuż obok niej. Weszłam do klasy, wszyscy zajmowali miejsca. Usiadłam w trzeciej ławce pod oknem. Wszyscy obojętnie na mnie zerkali, oprócz jednej osoby. Przyglądał mi się uważnie bez skrępowania, co mnie trochę zawstydzało. Wszedł nauczyciel. Zaczęła się lekcja organizacyjna, ale ja nie mogłam się skupić. Zaczynał mnie denerwować jego wzrok. Nieświadomie co chwile poprawiałam włosy i koszulkę, którą miałam na sobie. Kim on jest?